I kiedy wychodzę na spacer zabieram ją ze sobą. Zawsze blisko, tuż obok. Kroczy ze mną. Moja czułość. Jej płomień jest intensywny. Mam jej w sobie całkiem dużo. Chcę się nią dzielić, gdy dotykam roślin i zwierząt, kiedy spotykam nieznajomego i wymieniamy kilka zdań na temat psów, odnajdywaniu się w obecnej sytuacji czy czerpaniu z życia w Krakowie. Temat do rozmowy zawsze się znajdzie. Mam szczęście do (nie)przypadkowych spotkań starszych ludzi z widoczną mądrością w oczach. Pierwszego z nich w tym roku spotkałam podczas noworocznego spaceru. Sukiennice tonęły we mgle, ptaki latały poruszone po szarym niebie, pustki zaglądały z każdego miejsca, ale wtedy wyłonił się On. Ubrany niedbale, ale z pomysłem. Miał taką iskrę w oczach. Zaczepił mnie, kiedy wpatrywałam się w Kościół Mariacki. Usłyszałam wtedy „mieszkam tutaj od zawsze, ale każdego dnia wychodzę z domu i zachwycam się nowym zakątkiem tego miasta”. To było jak promień światła, który trafił wprost do mojego serca. Poczułam takie ciepło i zrozumienie. Szybko odwzajemniłam uśmiech i okazałam czułość w rozmowie. Później temat zszedł na młodych ludzi ozdabiających Kraków swoim muzycznym talentem. Jestem im wdzięczna za to, bo każdy, nawet ten najbardziej obskurny, obsikany mur zyskuje magii jeśli otoczy się go mgiełką talentu i nasze oczy będą chciały to dostrzec.
W ostatni słoneczny weekend...
W ostatni słoneczny weekend, kiedy zachłyśnięci sobą jedliśmy we trójkę malinowe croissanty podbiegł do nas piesek. Czarny, niewielki, z oczami wpatrzonymi w mojego synka. Za chwilę pojawił się jego właściciel. Wysoki, dobrze zbudowany, starszy pan. Zaczepił nas mówiąc: „takiego przyjaciela warto mieć w domu”. Nie było z nami wtedy Rudzika, więc nie wiedział, że to szczęście już nas dotyczy. Po chwili rozmowy powiedział „że dobrych ludzi wyszukuje mu pies, bo do złych nie podejdzie. Poczułam jak dreszcz biegnie po moich plecach. Też noszę w sobie podobne przekonanie, a później dodał: „znam pewną historię. Mysz i wąż zamknięci w jednej klatce. Nikt nie dawał na to szans, ale o dziwo wąż nie chciał zabić myszy. O poranku okazało się, że mysz miała małe”. W pierwszej chwili uśmiechnęłam się zalotnie (choć maska zasłoniła skutecznie mój uśmiech). A później całą drogę myślałam o tym... czasem najlepsze momenty naszego życia kryją się pod pierzynką grozy. Niezależnie od tego, w jakim momencie życia jesteś, co czujesz... nie zamykaj serca. Siła, wiara i wdzięczność, zamiast zniechęcenia, oczekiwań, rezygnacji i żalu.
zdjęcia: MateuszCZARNY TOP - Monika Kamińska
KURTKA - sklep haute-vintage
SPODNIE - model kuloty HM (stara kolekcja)
CZÓŁENKA - Vagabond (bardzo wygodne)
NASZYJNIKI - (motylek) Apart / sekretnik Blossom
Też kocham Kraków
OdpowiedzUsuńCiekawa stylizacja, mi akurat w beżu nie jest do twarzy, ale Pani wygląda świetnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsuper wpis
OdpowiedzUsuńJak to cudownie, że umiejętność swobodnych, niespiesznych i mądrych pogawędek nie zaniknęła! <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie dobrane cieliste czółenka. Niewiele osób wybiera ten tym obuwia damskiego, ale podobnie jak ty, ja też jestem jego zwolenniczką ze względu na wygodę.
OdpowiedzUsuńWarto mieć czas na rozmowe i małe przyjemności
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane, przypadkowo spotkane osoby mogą na zawsze zamieszkać w nas
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, a zdjęcia są obłędne.
OdpowiedzUsuń