Nigdy nie mówiłam Wam jak było dokładnie, bo to długie i złożone życiowe sytuacje, które w znaczący sposób wpłynęły na moją osobowość. Nie wiem czy gdyby nie one patrzyłabym na życie w taki sam sposób... chyba nie chcę się nad tym zastanawiać. Po prostu żyję. Jestem sobą i pokazuję Wam moje małe okno na świat. W ostatnim czasie dostałam od Was mnóstwo miłych, ale i ważnych wiadomości. Wśród nich znajdują się zapytania o to, w jaki sposób zmieniłam siebie? Skąd czerpię inspirację i odwagę do działania?
Pewnie część z Was czytała opis, który przygotowałam w zakładce 'o mnie', ale mimo to chciałabym go tutaj powtórzyć, ponieważ doskonale opisuje moje życiowe perypetie i stanowi ważny punkt tego wpisu.
Odkąd pamiętam byłam małą, szarą myszką, która w każdej możliwej sytuacji bała się odezwać, mimo, że prawie zawsze znała odpowiedź na zadawane pytania. Siedziałam cicho i podziwiałam tych wszystkich odważnych. Wtedy tłumaczyłam to skromnością i dobrym wychowaniem, choć zdarzało się, że moje serce pękało ze złości, kiedy odgórnie byłam niesprawiedliwie oceniana. Ale obronić się też nie potrafiłam. Wszystko brałam na siebie, czyli dużo za dużo, jak na małe dziecko. Analizowałam, skrupulatnie notowałam, uczyłam się, ale potem i tak nie potrafiłam tego "sprzedać". Paraliżował mnie strach i dziwne uczucie niemocy, które pozostało ze mną na długi czas. Z każdym rokiem otwierałam się bardziej. Obserwowałam otoczenie, ludzi, którzy znakomicie opanowali lekcję z autoprezentacji, chyba już jako niemowlaki. Zazdrościłam im, ale tak pozytywnie i z uśmiechem na ustach. Oni byli otwarci, gotowi na sukces, ale także i porażkę. Choć dziwnym sposobem porażki ich omijały, wtedy nie potrafiłam tego zrozumieć, ale teraz wiem, że kiedy naprawdę w siebie uwierzysz - to przyciągasz w głównej mierze pozytywne efekty. Tak jakby świat funkcjonował według schematu: na ile cenisz siebie - tyle dostajesz! Zrozumiałam to dopiero niedawno, po drodze zaliczając kilka bolesnych upadków, zmieniających mój światopogląd. Przy okazji dowiedziałam się, kto jest moim prawdziwym przyjacielem, a komu nie powinnam ufać. Mój wrodzony krytycyzm wobec siebie dzielnie kroczył ze mną przez kilkanaście lat i znakomicie komplikował mi życie. Dopiero na studiach zaczęłam przecierać oczy ze zdumienia, kiedy poznałam jak to wszystko funkcjonuje. Skąd się bierze i jak sobie z nim radzić, chociaż to już dłuższy proces i wieloaspektowa praca, która wciąż trwa…
Doświadczenia z przeszłości
Myślę, że każdy dzień rodzi zmianę. Każdego dnia uczę się czegoś nowego. Jako dziecko przez kilka lat miałam poważne problemy ze zdrowiem, co zapoczątkowało lawinę sytuacji, w których brakowało mi zdrowej pewności siebie, nie "unoszenia głowy" ponad innymi, ale umiejętności powiedzenia "dosyć", kiedy ktoś szufladkował i skreślał. A byli tacy…
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo marzyłam o zmianie otoczenia. Moment, w którym kończyłam gimnazjum w mojej małej miejscowości, uważam za jeden z lepszych w moim życiu. Z utęsknieniem czekałam na nową szkołę, większe miasto, nowe znajomości, czystą kartę…bez oznaczenia "szara myszka". Nigdy nie miałam problemów z przyswajaniem wiedzy czy najlepszymi wynikami na świadectwie, a mimo to, tutaj dostałam od losu kolejny pstryczek, który totalnie zniszczył moje plany. Nie dostałam się do szkoły o której marzyłam (choć sama nie wiem z jakich powodów była ona wtedy moim obiektem westchnień). Mój świat runął…płacz, podkrążone oczy i to powtarzające się uczucie, że nie dałam rady. Kolejny raz mi się nie powiodło, choć tak bardzo się starałam. Po tym doświadczeniu zwątpiłam w siebie totalnie.
Oczywiście papiery wylądowały w innej szkole, która okazała się być świetnym wyborem. Ale szereg doświadczeń, przepłakanych nocy i przemyśleń, które wtedy się we mnie zrodziły, już nikt nie usłyszy. To wrosło we mnie. Długo nie potrafiłam zapanować nad własną głową, niepokój i stres były silniejsze. Dopiero na studiach coś drgnęło…zaczęłam próbować, ponosić konsekwencje własnych wyborów i uczyć się postrzegać świat w inny sposób. Bardzo dużo dały mi wykłady z psychologii społecznej czy motywujące historie osób z bliskiego otoczenia oraz Internetu, które pomimo różnych przeszkód szły dalej i osiągały przede wszystkim wewnętrzny sukces! To był mój mały cel, ale nie za wszelką cenę…
Kolejny krok...
Zaczęłam przyglądać się temu, w jaki sposób żyję. Tutaj ważne jest dosłownie wszystko (sposób wypowiadania się na swój temat oraz innych, odżywianie, akceptowanie, odpuszczanie, afirmacja, codzienne praktykowanie wdzięczności, modlitwa). Świat wygląda cały czas w podobny sposób, to my nadajemy mu sens i jeśli chcemy - to dostrzegamy jego barwy i całe piękno!
Kopniaków od życia było jeszcze kilka, wszystkie bolały, bo dotyczyły istotnych na dany etap tematów. Ale może dzięki nim zrozumiałam, że mam w sobie siłę żeby pokonywać te trudności i wyjść naprzeciw własnym marzeniom. Ważny jest pierwszy, mały krok…a później kolejne. Wytrwałość, sumienność, kreatywność i chęć poszerzania wiedzy - znaczą więcej niż myślisz. Po prostu zacznij! Zrób to dla mnie i dla siebie.
"Nie możesz zastanawiać się czy jesteś szczęśliwy i być szczęśliwym. Myśleć czy kochasz i kochać. Powątpiewać w czyjąś wierność i ufać. W pytaniu: "Czy jestem szczęśliwy?" kryje się odpowiedź: "Nie, nie jesteś", bo samo zadanie sobie takiego pytania sprawia, że przechodzisz z tryby odczuwania na tryb oceniania, szukania wad i niedoskonałości. A musisz wiedzieć, że nic i nigdy nie jest w 100% dobre. Nawet jeśli jest teraz, to przecież kiedyś nie było, albo kiedyś może przestać być, wiec czym tu się cieszyć? Zadawaj sobie takie pytania codziennie, a kiedyś zorientujesz się, że stałeś się panem Zenkiem, który nikogo nie lubi, niczego nie chce i na nic nie czeka. Tylko dlatego, że kilka razy za dużo zapytał siebie "czy jest", zamiast zwyczajnie "być"."
źródło: Autor nieznany
"Nie możesz zastanawiać się czy jesteś szczęśliwy i być szczęśliwym. Myśleć czy kochasz i kochać. Powątpiewać w czyjąś wierność i ufać. W pytaniu: "Czy jestem szczęśliwy?" kryje się odpowiedź: "Nie, nie jesteś", bo samo zadanie sobie takiego pytania sprawia, że przechodzisz z tryby odczuwania na tryb oceniania, szukania wad i niedoskonałości. A musisz wiedzieć, że nic i nigdy nie jest w 100% dobre. Nawet jeśli jest teraz, to przecież kiedyś nie było, albo kiedyś może przestać być, wiec czym tu się cieszyć? Zadawaj sobie takie pytania codziennie, a kiedyś zorientujesz się, że stałeś się panem Zenkiem, który nikogo nie lubi, niczego nie chce i na nic nie czeka. Tylko dlatego, że kilka razy za dużo zapytał siebie "czy jest", zamiast zwyczajnie "być"."
źródło: Autor nieznany
zdjęcia: Mateusz/postprodukcja: ja
PŁASZCZ - Zara
KOSZULA LNIANA - Zara (była m.in. tutaj)
SPODNIE - Mango
BUTY - RENEE (dokładnie ten model)
TOREBKA - Kolorowe Nastroje (sklep vintage w Krakowie)
NASZYJNIK - Apart
Cudo stylizacja a Twoje teksty uwielbiam 😜
OdpowiedzUsuńGocha jak miło, że jesteś! :)
UsuńŚciskam
Muszę przyznać, że trochę się cieszę z tego sezonu na trencze :)
OdpowiedzUsuńCarmelatte
Ja mam podobnie… :) Za to dodatkowo lubię jesień! Szczególnie taką jak dzisiaj, słoneczną i radosną! :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJustyna, kochana dziękuję za Twoją motywującą wiadomość (niestety już zniknęła, ale zdążyłam ją przeczytać) :) Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że do mnie napisałaś. Tyle czasu minęło! Mam nadzieję, że niebawem będziemy mieć możliwość pogadać, jak za starych dobrych czasów.
UsuńŚciskam mocno i przesyłam promyki słońca z Krakowa! :)
ale cudownie!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJeju! Jak pięknie ;) Każdy szczegół Twojej stylizacji jest mega! ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny tekst i doskonałe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńPrzepiękny tekst okraszony równie wspaniałymi zdjęciami! Jak wszystkie Twoje.
OdpowiedzUsuńŚliczna kobieta z jeszcze piękniejszym wnętrzem :) Jesteś chyba jedyną blogerką, której teksty czytam od A do Z, a nie skanuję tylko wzrokiem. Pozdrawiam gorąco!
To ogromna motywacja do dalszej pracy! :)
UsuńŚciskam ciepło!
Pięknie wyglądasz!
OdpowiedzUsuńMega buty! Wygladasz jak milion $$ :) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńAch, jak ja lubię te Twoje 'fashion' zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuńwyglądasz genialnie;) jestem zachwycona Twoimi spodniami:)
OdpowiedzUsuńIdealnie wydłużają nogi :)
UsuńUwielbiam czytać Twoje wpisy na podobne tematy. Bardzo mnie motywują. Ja też byłam (i jestem nadal) taką szarą myszką. Idąc do liceum próbowałam odciąć się od dołującej przeszłości i czystej ludzkiej fałszywości, niestety wspomnienia tkwią we mnie tak głęboko, że chyba nigdy o nich nie zapomnę. Mimo to, słowa jak zawsze w punkt, myślę, że byłabyś doskonałym terapeutą. :)
OdpowiedzUsuńKochana, bardzo Ci dziękuję, że chciałaś podzielić się ze swoją historią, to dla mnie ogromnie ważne :) Odciąć się jest trudno i chyba jest to właściwie niemożliwe…możemy jednak zmienić nasz punkt postrzegania siebie przez pryzmat doświadczeń z przeszłości. Spróbuj spojrzeć na wszystkie swoje trudne, życiowe sytuacje, jak na darmową lekcję od życia. Być może los próbuje Ci uświadomić, że masz w sobie więcej siły i odwagi niż sądzisz?
UsuńŚciskam mocno! :*
Wracam jeszcze na moment, bo właśnie przypomniałam sobie ważne słowa, które kiedyś gdzieś usłyszałam i zrobiły na mnie ogromne wrażenie…
Usuń"Nie zatrzymuj się na tym, czego nie dostałaś, tylko zobacz, że dostałaś wystarczająco dużo, żeby iść dalej".
Uśmiechu i odwagi! :)
Stylizacja niesamowicie urokliwa natomiast tekst bardzo wartościowy !Dziękuję za przyjemną chwilę czytania Twoich wpisów :)
OdpowiedzUsuńMartyna, dziękuję! :)
UsuńTaaa... "wrodzony krytycyzm" hmmm skąd ja to znam? :) Ciesze się, że na blogach można jeszcze przeczytać coś w tym stylu... a płaszcz masz genialny... Miłego wieczoru. Jestem tutaj.
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiam się czy powinnam poruszać tutaj tak ważne i bliskie dla mnie tematy, ale po krótkim zastanowieniu dochodzę do wniosku, że jesteśmy tutaj dla siebie, aby wzajemnie się uczyć i mobilizować! Cieszę się na każdy Twój komentarz i gratuluję świetnego bloga.
UsuńŚciskam ciepło :)
Bardzo mądry wpis, uwielbiam Cię czytać :-)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam moje kochane Czytelniczki! :)
UsuńPrzesyłam ogromnego całusa!
Niesamowite jak się rozwijasz. Według mnie tworzysz jeden z najlepszych blogów w Polsce.
OdpowiedzUsuńGratulacje i oby tak dalej :))
Canoo.eu
Patrycja, dziękuję! Ale mnie zaskoczyłaś! :)
UsuńCieszę się ogromnie, że tak postrzegasz moje małe miejsce :) Ściskam.
zakochałam się w spodniach i torebce!
OdpowiedzUsuńPrzecudowny masz styl <3
OdpowiedzUsuńCarmelatte
Pięknie :-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny post....tyle przemyśleń, ale oprócz stylizacji bliskiej mojemu sercu, sceneria przypomina mi mój ukochany krakowski Plac Centralny....
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! Dziękuję! :) a miejsce to właśnie Plac Centralny. Lubię jego nieoczywisty klimat! :)
UsuńDobrego dnia!